poniedziałek, 2 czerwca 2008


Back home.
Back to reality.

30th of May I woke up on the airport in Warszawa. There was Adam next to me.
Was it a really long dream ?
What happened ?

Is there anybody to explain ?

I remember only one thing - this is the beginning of something special.

środa, 14 maja 2008


14 maja 2008.
Troche czasu zlecialo.

Czy moge powiedziec, ze "dziko" sie czuje?
No to tak sie wlasnie czuje. Dzis, wczoraj, tydzien temu, za 8 dni.
Moj Erasmus dobiega konca.
Konca dobiegaja niektore znajomosci.
Z przykroscia, ale swiadomie to stwierdzam.


Gorzkie zale sie zaczely.
Lzy od czasu do czasu, jeszcze wszyscy sie ciesza, ale niedlugo wyjezdzamy.
Wielka rodzina rozjezdza sie po swiecie.


Rodzina, bo wiekszosc przyjechala tu w pojedynke, a wiec jeden do drugiego i od poczatku ciasno w kupie, az zrodzila sie rodzina. I rodzinnie do konca. I milo.

Jutro Norwegia.
Wroce zachwycona w srodowy poranek i wtedy juz tylko "tik tak" do konca.
16 dni.

Ktos probuje wyciac mi kiepski zart.
To wlasciwie najtrafniejsze okreslenie. Z A R T.

No i radz sobie babo.

Julia, Delphine, Elena, Pierro, Benjame, Javi, Oscar, Baksan, Nihat, Mustafa. Arco, Clayton, Theodor, Briece, Martina, Margherita, Adam, Aurelie, Laura, Jose, Eva, Pedro, Martin, Guiller, Alejandro, Romana, Janire, Carmen, Aitor, Paivi... lista sie nie konczy...

środa, 23 kwietnia 2008

Przerwa sie przeciagala i przeciaga, a ja korzystalam z czasu, ktory mi tu jeszcze pozostal.
W miedzyczasie udalo mi sie wrocic rowniez do Polski, ale co ciekawsze - odwiedzilam Rosje.

Pierwsza rzecz jaka mnie zdziwila, to ogrom wspolnego slownictwa - rosyjskie wyrazy sa albo bardzo podobne, albo identyczne jak polskie. Moje oczy pochlanialy teksty z kazdego jednego billboardu, szyldu, itd. Z rozumieniem mowy ciezko. Podstawy udawalo mi sie wylapywac. No i jedzenie! Cos na ksztalt rosolu sie nawet znalazlo. Podobnie sie zywia. Po polsku ;]





Moskwa - szara, wielka, dziwolag - tak bym to okreslila. 10 milionow ludzi i to sie czuje, na ulicach a w szczegolnosci w metrze. Tam nikt nie rozmawia, kazdy pedzi w swoja strone, strumien w jedna, strumien w druga, schody, metro, schody, out. Koszmar. Niepisana zasada milczenia wisi w powietrzu.




St.Petersburg - niepowtarzalny, atmosfera starego miasta, centrum utrzymany w duchu przeszlosci (architektonicznej). Istna Wenecja. Rejs w srodku nocy kanalami tego miasta zaparl dech w piersiach wszystkich moich kompanow. Gra swiatel niesamowita. Cos pieknego.

Rosjanie - wrazenie jakie na mnie wywarli nie jest najlepsze. Byle szybko, byle do przodu. Nie ma zawracania sobie glowy grzecznosciami. Masz, daj i spadaj. Nie lubia obcokrajowcow. Nikt nie mowi po angielsku. Generalnie rzecz biorac oczywiscie.

No i kto by pomyslal, ze wodke do Rosji przywieziono z Polski. Kto ?
A rosyjskiego obiadu z wodka probowaliscie ?

Chleb w pogotowiu, wodka i woda.
Przystawka, zupa, danie glowne i deser a wszystko zapijane strzalem wodki bez zapijania. Bez moi drodzy. Toast, strzal czystej, chleb pod nos i wdychamy. Wierzcie albo nie, pomaga. Zabija ten okropny smak.

Pod wzgledem imprezowym - szalenstwo. Nie maja dosyc. Klubow cala masa.

Fun straszny mialam.
Najlepszy wyjazd krajoznawczy w moim zyciu. Smialo moge stwierdzic.

A! Palacow Kultury maja 7 :D

http://picasaweb.google.pl/papieruwa/RussiaTrip
http://picasaweb.google.pl/papieruwa/Russia2

piątek, 7 marca 2008

Okazuje sie, ze czasem trzeba czasu, zeby dostrzec, co tak naprawde ma sie w garsci i w koncu to docenic.
Swiat jest bialy w Finlandii. Zorze polarne niesmiale, aczkolwiek ciekawe swiata, wiec wykukuja, wzbudzajac zamieszanie pomiedzy chorymi mieszkancami kampusu Linnanma.


Wszystko zaczelo sie od Eli, ktora rozchorowala sie niewiadomo gdzie, a dzis ciezko spotkac tutaj kogos, kto nie narzekalby na wysoka temperature albo meczacy kaszel.
Pomimo tego jest wesolo nawet bez balwana, ktory dawna powinien stanac przed ktoryms z klubow Yliopistokatu.
Tydzien mija pracowicie, nawet Hiszpanie grzeja komputery.
Wieczory w gronie znajomych, przepyszne obiady o godzinie 22 i kupa kaszlu, jako ze smiech + chore gardlo = niemalze zgon kaszlowy.



17 stycznia pojechalismy sobie do Sztokholmu.
Fantastycznie.
Kazdy powinien chociaz raz w zyciu odwiedzic to boskie miasto.
Rwa kulszowa miala mnie w garsci zaraz po powrcie, bo szalencze tempo zwiedzania, jakie narzucila nam koordynatorka bylo niemalze zabojcze, ale przetrwalam.
Sa zdjecia, prosze patrzec. Choc nie ma co sie oklamywac, atmosfery nie poczujesz nawet dzieki strzelonym w biegu fotkom.

No a teraz praca, praca, praca.
Mobilizacji brakuje, ale o dziwo do przodu wszystko sie jakos toczy.
A ! I za tydzien wracam do Polski. Szykowac tylki.

Wiesz?
Jest wspaniale. Niepowtarzalnie i oryginalnie, niebanalnie.
Naprawde. Bez naciagania, bez bawelny.
Ale mieciutko jak u kaczuszki !
Pierwszy semestr minal mi po "italiansku".
Drugi leci w rytmie "espaniolskim".
Nie wiem, gdzie i jak sie to skonczy, ale moze wreszcie rusze z jakims jezykiem.
Bez doszukiwania sie podtekstow prosze ! Ha !

A w kwietniu czeka mnie Rosja przez tydzien.
I taki podroznik sie ze mnie robi.
Sztokholm, Finlandia, Polska, Wieden (bede probowala ze wzgledu na niezwykle powazny konkurs, w ktorym biore udzial. Jak konkurs powazny, to i Karolina musi business woman Pani Architekt we wlasnej osobie sie stac ! ), Finlandia, Rosja... i kto wie.

Dobranoc !

http://picasaweb.google.pl/papieruwa

piątek, 29 lutego 2008

Jest mi swietnie.
Pieknie sie bawie.
Pracy duzo, ale to standardem.

Nie ma czasu na dzielenie sie wrazeniami.
Napisze na pewno. Jeszcze kiedy uzupelnie luki.

;]

piątek, 8 lutego 2008


Chiara de Zordo, Italy

I came to Finland alone.
I left my family, friends in Poland and moved to the north. 2200 km far away from sweet home.
I would never know why but I was this lucky person who had great opportunity to live together with Chiara, Italian fucking wonderful and amazing girl with BIG heart.

One of the greatest person I have ever known.
Always helpful, always smiling, always taking care of others.
Charming and outgoing. Unique in the exact meaning of this word.

So many warming up words that I heard from her...
Everyday giving me proof of her sincere sympathy to me, without pretending, without making special efforts.
Just being herself everyday. Even in pyjama with pink stripes smoking cigarrete or in surgeon's suite with yellow gloves washing our toilete.

Chiara where are U now ? Come back, please, c'mon. It would be fun, promise U.

Words, words, words, and U will always be in my heart.
Love U girl.

With dedication for Di Di.

poniedziałek, 28 stycznia 2008

http://picasaweb.google.pl/papieruwa/Workshop22250108


22.01.08 - 25.01.08 WORKSHOP

profesorowie : Vesa i Ansi

dzien 1 : podzielili nas na male grupki i poprosili o zaprojektowanie pokoju do medytacji, niemalze swietego, w ktorym ogromna role odgrywa swiatlo i cien. Kubaturowo mielismy sie zmiescic w szescianie 2x2x2m

rezultat : kostka oblozona drewnem, bardzo prosta. Wnetrze zaciemnione z mozliwoscia kontrolowania swiatla - negatyw zadania (cien - my zagralysmy swiatlem w cieniu). Wisi, unosi sie w powietrzu - miejsce swiete, nieskazone - nie dotyka tego, co ziemskie.

dzien 2 : polaczyli grupy w dwie wieksze. Naszym zadaniem bylo polaczenie ideii z poprzedniego dnia i zaprojektowanie TOALETY ! Pamietajac o miejscach takich jak kraje Trzeciego Swiata.

rezultat : material - drewniane palety do transportu towarow, gradacja swiatla - jasno, jasno, ciemno, ciemno.

dzien 3 : totalny chaos - wieksza czesc mojej grupy zmienila koncepcje, zachwycona nowym sposobem konstruowania scian z palet, porzucala idee jedna po drugiej. Z koncepcji nie pozostalo nic poza plastikowym kiblem, ktory skierowany byl na najciemniejsza sciane - projekt doszedl do absurdu, w ktorym najwazniejsza role gral ten szczegol.

rezultat : grupa rozlamala sie, 4 osoby pracowaly nad uratowaniem pierwotnej koncepcji, reszta uzerala sie z nowym pomyslem.

Wychodze z zalozenia, ze jesli pojawia sie problem, to nalezy poszukac dla niego rozwiazania, odpowiedzi, ktora nie jest porzucanie ideii i szukanie nowych, ktore zwiazane sa z nowymi, powazniejszymi problemami. Czyz nie ? Alez tak :)

rezultat 2 : znalezlismy rozwiazanie dla naszej pierwotnej sciany, Arco, Theodor, Johanna, ja.

dzien 4 : budowa modelu w skali 1:1 na uczelni. Konstrukcja pierwotna.

rezultat : lampion - gra swiatla i cienia - REWELACJA !

Szkoda sie rozpisywac nad tym jak ludzie nie potrafia sie porozumiec.
Wydawaloby sie, ze najlepszym sposobem na dyskusje, jest zignorowanie "przeciwnika".
Taka strategia pochwalila sie wieksza czesc grupy.
Zadanie wykonane, doswiadczenie zdobyte, oczy otwarte.

Addition :

Pierwszy argument przeciwko pierwotnej scianie - zbyt poukladana, zbyt klarowna konstrukcja w porownaniu z prostym i niemalze naturalnym materialem.

Piatek podczas budowy :
policzony zostal kazdy centymetr a nawet i pol,
nie docieralo do ludzi, ze palety maja wymiary MNIEJ WIECEJ 100x120cm - kazde przesuniecie o 2-3cm wprowadzalo ich w panike. Nie docieral argument - "Zmierzylam palete, 100,5 x 120,5 cm, dodajac kilka takich mamy o pare centymetrow wiecej" ... osle oczy i glupia mina.
ludzie tak sie gubili, ze zamiast budowac - wrzaski, trzaski, zgrzytanie zebami.
wpolpraca ? Ci, ktorzy wybrali na przywodce Martine, wspolpracowali ze soba znakomicie.

Przykro mi, ale czasem czuje, ze jestem ponad tym.
Towarzyszy mi Arco, Theodor, Julia i Delphine.

I na koniec niespodzianka : szampan, wino i wodka.
"Karolina, pokaz innym studentom jak pic wodke, bo Ty jestes z Polski, wiec ta sztuka nie jest Ci obca" ...

Profesor do uczennicy.